Jarosław Kaczyński w 2012 roku publicznie ogłaszał, że jak tylko dojdzie do władzy, natychmiast zablokuje GMO w Polsce. Ale z okazji jakoś nie korzysta - dopiero co odrzucił zakaz obrotu genetycznie modyfikowanymi nasionami. A w listopadzie wydłużył o dwa lata możliwość stosowania roślin GMO w paszach.
PiS od dawna prowadził wojnę z GMO. Czy ta wojna jest potrzebna, to inna kwestia, bo zdaniem naukowców, wcale nie ma dowodów na to, że GMO jest szkodliwe dla ludzkiego zdrowia, a nawet może mu służyć, o czym pisaliśmy niedawno.
Jednak PiS od zawsze upierał się, że rośliny modyfikowane genetycznie to zło. W 2012 roku koalicja PO-PSL w ustawie o nasiennictwie pozwoliła na wpisywanie do Krajowego Rejestru Nasion i Roślin tych modyfikowanych genetycznie i pozwoliła na obrót nimi na rynku. PiS rozpętał wtedy burzę.
"Składam publiczne przyrzeczenie i zobowiązanie: jeśli Prawo i Sprawiedliwość wygra najbliższe wybory i stworzy większość parlamentarną, całkowity zakaz upraw roślin GMO w Polsce wprowadzimy niezwłocznie!" – mówił wówczas prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Po takich słowach przeciwnicy GMO mogli mieć nadzieje, że coś się w tej kwestii zmieni. Tymczasem w ostatni piątek 2 grudnia 2016 roku, właśnie głosami PiS, Sejm odrzucił poprawkę do ustawy o nasiennictwie, która mogła te obietnice prezesa Kaczyńskiego spełnić. Chodzi o poprawkę do ustawy o nasiennictwie zgłoszoną przez klub Kukiz'15. Miała ona zakazać obrotu nasionami GMO i wpisywania ich do Krajowego Rejestru Nasion i Roślin.
Co ciekawe, dokładnie taką samą poprawkę PiS zgłaszał w 2012 roku. Wówczas oskarżał rząd PO-PSL o celowe niszczenie polskiego rolnictwa. 2 grudnia tego roku jednak 209 posłów PiS zagłosowało za jej odrzuceniem, a tylko dwóch było przeciw.
- Nie dość, że po dojściu do władzy PiS takiej poprawki sam nie zgłosił, mimo że obiecywał wprowadzenie bezwarunkowego zakazu GMO, to jeszcze głosował przeciw tej zaproponowanej przez klub Kukiz'15 - mówi Jadwiga Łopata z Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi.
- Mamy teraz skandaliczną sytuację, że rośliny i nasiona GMO można rejestrować i kupować, ale nie można ich siać. O zakazie wysiewu mówi bowiem rozporządzenie ministra, które wydawane jest co roku. Komu przyjdzie do głowy, żeby nie siać legalnie kupionego ziarna? – dodaje Łopata.
Sugeruje, że przez odrzucenie poprawki klubu Kukiz'15 polska ziemia może być nieświadomie zanieczyszczana uprawami GMO.
- Minister mógł ten zakaz obrotu nasionami wprowadzić choćby rozporządzeniem, i to z zamkniętymi oczami, ale tego nie zrobił. Nie ma dobrej woli. To dla nas kompletny szok – podkreśla Łopata.
Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi podkreśla, że wyniki piątkowego głosowania nad ustawą o nasiennictwie świadczą o tym, że "PiS woli popierać korporacje kosztem zdrowia, niezależności i wolności Polaków. Utrzymuje dziurawe prawodawstwo, które doprowadzi do zanieczyszczenia polskich pól przez GMO i przerzuca odpowiedzialność z korporacji, na rolników i konsumentów."
To jednak, co się marzy klubowi Kukiz'15, a co się kiedyś marzyło Jarosławowi Kaczyńskiemu, jest jednak bardziej skomplikowane. Polska już raz musiała zakaz obrotu nasionami GMO wycofywać, bo Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał nasze przepisy za niezgodne z prawem unijnym.
GMO w paszach dłużej o dwa lata
Odrzucenie poprawki klubu Kukiz'15 do ustawy o nasiennictwie to kolejny krok, który pokazuje, że PiS nie jest szczególnie chętny, by toczyć batalię przeciwko genetycznie modyfikowanym roślinom.
Na początku listopada br. posłowie przegłosowali nowelizację ustawy o paszach, która wydłuża możliwość karmienia zwierząt paszami zawierającymi genetycznie modyfikowane organizmy.
Zakaz miał wejść w życie 1 stycznia 2017 r. (taki termin określił poprzedni rząd). Zostanie jednak wprowadzony dwa lata później - dopiero 1 stycznia 2019 r.
Co ciekawe, kiedy w 2012 roku koalicja PO-PSL wprowadzała przepisy zezwalające na karmienie zwierząt paszami z GMO do 1 stycznia 2017 roku, PiS głosował przeciw, krzycząc, że oto PO wprowadza GMO do Polski tylnymi drzwiami.
Dlaczego więc teraz sam zezwolił na to, żeby te drzwi były otwarte jeszcze o dwa lata dłużej?
Minister środowiska Jan Szyszko tłumaczył w listopadzie, że przez ostatnie osiem lat PO i PSL uzależniało nas od genetycznie modyfikowanych roślin. Natomiast wiceminister rolnictwa Ewa Lech mówiła, że kontrowersyjny projekt musi zostać poparty. Powód? Dość prozaiczny - na polskim rynku nie ma odpowiednich zamienników dla pasz zawierających GMO.