Francuscy rolnicy chcą wyższych cen skupu i domagają się interwencji Francji i Europy. Takim apelem kończy się dzisiaj w Paryżu Salon Rolniczy.
Salon, najbardziej popularna w stolicy tego typu impreza targowa, odbywał się w wyjątkowo burzliwej atmosferze. Wygwizdano prezydenta Francoisa Hollande'a i premiera Manuela Vallsa. Spokojnie przebiegały wizyty przywódców republikańskiej opozycji - z Nicolasem Sarkozym na czele, czy liderki skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen, która spędziła tam dziesięć godzin.
Wieś to tak ważny elektorat, że każdy polityk chce się na paryskim święcie rolnictwa pokazać. Tym bardziej teraz gdy rolnicy są zdenerwowani z nieporadności rządu i bierności Komisji Europejskiej.
Rolnicy twierdzą, że ceny skupu wieprzowiny, wołowiny i mleka nie pokrywają kosztów produkcji. Zbyt wysokie są marże, a rolniczy budżet niszczą wyższe niż w innych krajach Unii obciążenia na cele socjalne. Francuska wieś najwięcej otrzymująca z kasy Wspólnej Polityki Rolnej oczekuje od Brukseli nie tylko dotacji, ale i gwarantowanych cen skupu.