Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Bereźnicki
Jacek Bereźnicki
|

Konkursy na prezesów spółek ANR jak wybór prezesa PiS. Jeden kandydat na stanowisko

241
Podziel się:

Jak przyznaje sama ANR, konkursy często wygrywają osoby, które wcześniej miały status pełniącego obowiązki prezesa.

Konkursy na prezesów spółek ANR jak wybór prezesa PiS. Jeden kandydat na stanowisko
(ANR (anr.gov.pl))

W Agencji Nieruchomości Rolnych trwają konkursy na prezesów podległych ANR spółek: stadnin koni, hodowli roślin i przedsiębiorstw rolnych. Konkurencja o te stanowiska jest taka, jak przy wyborach szefa partii wodzowskiej - o funkcję prezesa w zdecydowanej większości przypadków stara się tylko jeden kandydat, często bez wykształcenia rolniczego i z odległym doświadczeniem zawodowym. Odwołanych prezesów wyeliminowano z gry za pomocą prostego zabiegu.

Aktualizacja 16.12.2016 11:05

Po głośnej sprawie zwolnienia prezesa stadniny w Janowie Podlaskim na początku roku, wokół podległej resortowi rolnictwa ANR zrobiło się w ostatnich miesiącach stosunkowo cicho, tymczasem zmiany personalne w strukturze podległej tej państwowej agencji idą pełną parą. ANR od września prowadzi nabór na stanowiska prezesów i członków zarządu spółek rolnych, które nadzoruje.

W przypadku kilkunastu z nich konkursy zostały już rozstrzygnięte, ale do obsadzenia wciąż są stanowiska prezesów w ośmiu spółkach. Rozmowy rekrutacyjne w przypadku czterech spółek odbyły się 9 i 14 grudnia, a pozostałe zaplanowano na 15 grudnia.

Informacje na temat prowadzonej rekrutacji znajdują się na stronie internetowej ANR i choć są bardzo skąpe, można z nich wywnioskować, że konkursy - w większości przypadków - są zwykłą formalnością. Jak się bowiem okazuje, na opublikowanych przez ANR "listach kandydatów" znajduje się najczęściej tylko jedno nazwisko. Tak jest aż w sześciu na osiem trwających obecnie konkursów.

Kierowana od listopada 2015 r. przez Waldemara Humięckiego Agencja Nieruchomości Rolnych nie dała innym potencjalnym kandydatom wiele czasu na wzięcie udziału w konkursach. Moment opublikowania ogłoszenia w Biuletynie Informacji Publicznej ANR-u i termin rozmów kwalifikacyjnych często dzieliło tylko kilkanaście dni.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, brak konkurencji w konkursach to w dużej mierze wynik prostego, ale bardzo skutecznego zabiegu, jaki zastosowała ANR. W warunkach konkursów zamieszcza się bardzo uznaniowy zapis, zgodnie z którym "kandydat nie może być w konflikcie ze spółką". W ten sposób można z łatwością wyeliminować z gry byłych prezesów spółek, nawet jeśli mają doskonałe kwalifikacje i dorobek.

WP money od 9 grudnia starał się uzyskać od rzecznika ANR Witolda Strobla podstawowe informacje na temat kandydatów i procedury konkursowej, ale do chwili publikacji materiału nie otrzymaliśmy żadnej informacji. Rzecznik najpierw opóźnienie tłumaczył trwającymi konkursami, potem trudnością z zebraniem informacji, a następnie przestał reagować na próby kontaktu. Nadal nie uzyskaliśmy też odpowiedzi na pytania o rozstrzygnięte już konkursy.

W tej sytuacji prezentujemy takie informacje o kandydatach, które są publicznie dostępne.

Kwalifikacje prezesa? Niepotrzebne, w spółce są inni fachowcy

Kazimierz Pszczółkowski jest jedynym kandydatem na prezesa spółki Ośrodek Hodowli Zarodowej Gajewo w Kałdowie. Wiadomo o nim tylko tyle, że w zarządzie spółki zasiada od 8 listopada 2016 r., a w 2014 r. był jednym z 20 kandydatów KW Prawo i Sprawiedliwość w wyborach do Rady Powiatu Ciechanowskiego. Rozmowa kwalifikacyjna z Pszczółkowskim odbyła się 9 grudnia.

Także jedynym kandydatem na prezesa w przypadku kolejnej spółki - Ośrodka Hodowli Zarodowej w Kamieńcu Ząbkowickim - jest Wiktor Karol, dotychczas pełniący obowiązki prezesa. Jak w lutym pisała "Gazeta Wyborcza", jest to związany z obecnym posłem PiS Wojciechem Murdzkiem lokalny działacz samorządowy z doświadczeniem w branży przemysłowej.

Na początku roku Wiktor Karol niespodziewanie zastąpił dotychczasowego prezesa, a jednocześnie twórcę hodowli w Kamieńcu Ząbkowickim - Mariana Blicharskiego. Jak przyznał sam Wiktor Karol, na hodowli się nie zna, ale "w spółce są fachowcy od koni, krów i zasiewów". Podkreśla przy tym, że "tu chodzi o zarządzanie", a spółkę zna, bo jeszcze w latach 90. był członkiem jej rady nadzorczej.

Z wicekuratora oświaty na prezesa stadniny koni

Zasada "jedno stanowisko - jeden kandydat" spełniona w 100 proc. została także w przypadku spółki Danko Hodowla Roślin w Choryni. Kandydatem tym jest Tomasz Dutkiewicz, popierany przez PiS były dyrektor oddziału ANR w Poznaniu, który od 6 lipca pełni funkcję p.o. prezesa Danko. Dutkiewicz szefem poznańskiego ANR był już za czasów poprzednich rządów PiS.

Bardzo ciekawym przypadkiem jest jedyny kandydat na stanowisko prezesa Stadniny Koni w Racocie, który w środę 14 grudnia odbył rozmowę kwalifikacyjną w siedzibie ANR-u. Andrzej Jęcz ma tytuł magistra inżyniera organizacji i zarządzania, a karierę zrobił w oświacie i w samorządzie. W 1999 r. został wielkopolskim wicekuratorem oświaty, od 2002 r. był starostą, a następnie radnym kościańskim. Był też pełnomocnikiem powiatowym Prawa i Sprawiedliwości. We wrześniu 2016 r. został powołany na stanowisko p.o. prezesa Stadniny Koni w Racocie.

Jedyną kandydatką na prezesa Ośrodka Hodowli Zarodowej Bobrowniki jest Elżbieta Ścibior. Nie jest to jednak osoba z kapelusza. Jak wynika z publicznych danych KRS już od 2007 r. pełni funkcję prezesa tej spółki. Rozmowa kwalifikacyjna z kandydatką została wyznaczona na czwartek, 15 grudnia.

Niezwykłe przypadki polityka Ligi Polskich Rodzin

Prawdopodobnie najciekawszą postacią wśród "jedynych kandydatów" jest mgr inż. melioracji wodnych Bogdan Szumański, który stara się o stanowisko prezesa Małopolskiej Hodowli Roślin w Krakowie. Poza tym, że na wiosnę został powołany na stanowisko p.o. prezesa spółki, którą teraz chce kierować już jako pełnoprawny prezes, Szumański nie ma nic wspólnego z rolnictwem. Za to z polityką - już tak.

Bogdan Szumański od 1998 r. był zastępcą kierownika Urzędu Rejonowego w Bochni, a następnie pracował w krakowskim Herbapolu jako specjalista ds. systemu zarządzania jakością. W 2005 r. znalazł się na liście Ligi Polskich Rodzin w wyborach do Sejmu, ale dostał tylko 118 głosów. Rok później ubiegał się o mandat radnego sejmiku województwa małopolskiego, ale także bez skutku.

Kariera publiczna Szumańskiego nabrała rumieńców, gdy w 2006 r. został powołany na wiceburmistrza Bochni. Tuż po tym, gdy urzędujący burmistrz przegrał wybory, w grudniu 2010 r. Szumański poszedł na chorobowe i przebywał na nim aż do końca czerwca 2011 r., dzięki czemu mógł uniknąć wręczenia wypowiedzenia. W ten sposób na pensji urzędniczej dociągnął aż do końca września 2011 r.

W międzyczasie w 2010 r. Bogdan Szumański startował w wyborach na wójta gminy Bochnia, ale i tym razem wyborcy nie obdarzyli go wystarczającym zaufaniem. Nie zraził się jednak i rok później postanowił zawalczyć o mandat... senatora RP. Zdobył 389 głosów.

W kwietniu 2013 r. pomocną dłoń do Szumańskiego wyciągnął dyrektor szpitala powiatowego w Bochni - Jarosław Kycia, który specjalnie dla niego utworzył stanowisko zastępcy dyrektora szpitala do spraw ekonomiczno-eksploatacyjnych. Decyzja ta nastąpiła krótko po zwolnieniach w szpitalu, dlatego wywołała protesty związków zawodowych, lokalnych polityków, a fundacja pomagająca szpitalowi wstrzymała finansowanie w proteście przeciw "marnotrawieniu budżetu na tworzenie zbędnego stanowiska".

Protesty nie zrobiły jednak wrażenia na dyrektorze szpitala, który nawet... złożył zawiadomienie na fundację do prokuratury. Szumański pozostał wicedyrektorem szpitala do lutego 2015 r., gdy został przeniesiony do działu technicznego placówki.

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(241)
Adam
7 lat temu
Podobna sytuacja dotyczy też wewnętrznej administracji spółek. Prezes wybierany jest przez partię z krewnych i znajomych a on z kolei robi to samo na niższych szczeblach. Wystarczy spojrzeć na "specjalistów" którymi otacza się prezes OHZ Kamieniec. Kierownikiem największego gospodarstwa jest były pracownik kolei, którego jedyną kwalifikacją jest bycie mężem księgowej. Tacy ludzie zarządzają pracami w polu, przy zwierzętach i planują działania na cały rok. Skutki zapewne zobaczymy przy końcu tego półrocza.
BASIA
7 lat temu
NARESZCIE,CO PRZESZKADZA TOSIĘ WYTNIE,MOŻNA SOBIE POSADZIĆ GDZIE INDZIEJ I CO CHCĘ.JEŻELI TO MOJA DZIAŁKA I ŻADNEGO BADZIEWIA NIE BĘDZIE BO MUSI TO JAKOŚ WYGLĄDAĆ,
Mix
7 lat temu
A może opiszecie przypadek pani Danuty Hądzlik w Danko znajomej pana Dziedziczaka, która pracowała w cukrowni Miejska Górka jako księgowa o działalności najlepszej polskiej Spółki hodowli roślin nie ma zielonego pojęcia.
miecko
7 lat temu
tym wpisem pokazałeś żeś głupszy od pisowców co głosowali za tą ustawą [ ciekawe czy w ogóle mają pojęcie za czym glosują]
bbb
7 lat temu
brawoo ! nie lubię jarka,ale to popieram,nareszcie mądra ustawa!
...
Następna strona